Socjologia wiedzy Floriana Znanieckiego


Sfera ludzkiej kultury, symbolicznej i materialnej, obejmująca dzieła ludzkiego umysłu, od poematów lirycznych przez teorie naukowe do skomplikowanych maszyn, a także nieustanny proces tworzenia jej artefaktów, nie przestaje zaprzątać uwagi teoretyków poznania. Jednakże problem zrozumienia obiektów do niej należących, jak również problem wyjaśnienia ich powstawania, stanowią wyzwanie, któremu sprostać niełatwo. Niezwykłość fenomenów ludzkiej twórczości skłania niektórych badaczy do uznania ich za efekt kreatywnej siły ludzkiego umysłu. Jednakże stwierdzenie to, oznaczające w istocie uznanie ich za skutek pewnej nieokreślonej ludzkiej władzy, jest w rzeczywistości rezygnacją z prób ich wyjaśnienia. Inni natomiast, nie zaprzeczając, iż w ostateczności rodzą się one jako rezultat nieredukowalnych, choć wyjaśnianych zjawisk świadomościowych, pragną je zrozumieć za pomocą wskazania kontekstów, który uruchamiają mechanizmy ludzkiej kreatywności i umożliwiają ich zaistnienie.
Książka Floriana Znanieckiego Społeczne role uczonych[1] zawiera pewien program reprezentujący to drugie stanowisko, przedstawia bowiem propozycję budowy nauki o poznaniu ludzkim, która przybiera postać czegoś, co mimo upływu dziesięcioleci można określić mianem nowej socjologii wiedzy. Zawarte w tym tomie różnorodne pisma Znanieckiego są każdorazowo modyfikowanymi podejściami do wskazanego powyżej zagadnienia i ujawniają jednocześnie pewną ewolucję poglądów ich autora.
W swoim programie Znaniecki zmierza do ukazania historycznej zmienności wiedzy, do wyjaśnienia jej rozwoju jako efektu działania jednej z podstawowych determinant, za jaką uznaje charakter systemów społecznych, na obszarze których jest ona budowana. Janusz Goćkowski zwraca uwagę na to, że „Florian Znaniecki pojmował i traktował naukę jako; (1) jedna z wielu form oglądu i obrazowania świata, mającą właściwe sobie sprawdziany prawdy; (2) jedną z wielu form życia kulturalnego, z właściwym sobie ładem aksjonormatywnym, swoistymi ideałami i wzorcami wartości, swoistymi normami i regułami dotyczącymi współdziałania i współżycia uczonych, z odpowiednim i rolami społecznymi. Mówiąc inaczej, rozpatrywał naukę jako jeden z wielu teatrów życia kulturalnego, as uczonych jako jedną z wielu kategorii aktorów w takich teatrach”[2].
Podstawowym narzędziem metodologicznym w tym programie jest kategoria współczynnika humanistycznego, nakazującego spostrzegać wiedzę jako zjawisko kulturowe nie tak, jak przedstawia się ona współczesnemu badaczowi, lecz tak, jak widzi ją i tworzy odpowiednio wyposażony intelektualnie i psychicznie historyczny uczestnik danej struktury społecznej. „[W] badaniach nad wiedzą musimy trzymać się wytycznej nauk humanistycznych i brać zjawiska tak, jak przedstawiają się one ludziom w badanych epokach i środowiskach, więc te kategorie zjawisk, które owi ludzie traktowali jako wartości poznawcze, i my musimy uważać za rzeczywiste wartości poznawcze. Tak więc w zaraniu wiedzy za prawdziwe lub błędne uważane były nieraz pojedyncze wyrazy lub inne symbole; prawdziwość w przekonaniu ludów i jednostek na niższych szczeblach kultury polega często na zastosowaniu do przedmiotu wiedzy tego symbolu (wyrazu lub znaku), który tradycyjnie do podobnych przedmiotów był stosowany, błąd – na zastosowaniu odmiennego symbolu. Stąd np. niezliczone spory o słowa w historii nauki. Dalej, za prawdziwe lub błędne uchodzić mogą nie pojedyncze symbole, lecz kombinacje symbolów: zdania, układy znaków. (…) Wreszcie, prawdziwość lub błędność przypisywana bywa nie zjawiskom zmysłowym, lecz przedmiotom idealnym i ich kombinacjom – pojęciom, sądom logicznym, wnioskom, teoriom. Przedmioty te o tyle właśnie są rzeczywiste z humanistycznego punktu widzenia, o ile ludzie faktycznie operują nimi jako rzeczywistymi, co przejawia się w tym, iż wyrazy lub znaki zmysłowe traktowane są jako czyste symbole, oznaczające owe przedmioty idealne, a dopiero te uważa się za prawdziwe lub błędne w odniesieniu do tych przedmiotów które za ich pomocą poznajemy. (…) Teoretyk wiedzy nie ma oczywiście prawa do uważania którejkolwiek z tych kategorii wartości poznawczych za jedynie usprawiedliwioną, a pomijania innych jako nie należących do zakresu wiedzy; nie wolno mu też podsuwać jednej kategorii na miejsce innej. Jego badania będą płodne tylko wówczas, jeżeli w każdym wypadku zda on sobie dokładnie sprawę, z jakiego rodzaju wartościami poznawczymi ma do czynienia. Zadaniem jego nie jest krytyka, lecz gruntowne zgłębienie treści, znaczenia i związku tych wartości, jakie znajduje w dziejach kultury umysłowej, porównując, uogólniając, klasyfikując i wyjaśniając je jako pozytywnie dane i realnie istniejące zjawiska”[3].
Nieco później Znaniecki w następujący definiował swoje rozumienie podstawowego narzędzia, jakim był na gruncie jego socjologicznej teorii wiedzy współczynnik humanistyczny: „Nazwijmy ‘prawdą’ każdy element dowolnego systemu wiedzy, rozważanego ze współczynnikiem humanistycznym, tj. z punktu widzenia ludzi, którzy wierzą, że rozumieją ten system, czynnie się nim zajmują i sądzą, że zawiera on obiektywnie ważną wiedzę o przedmiocie, jakiego dotyczy”[4]. Współczynnik humanistyczny jest więc pewną metodologiczną przesłoną, która oddziela posługującego się nim badacza od przedmiotu badanego przezeń fragmentu wiedzy samej, tym samym zmuszając do skupienia uwagi na człowieku ją tworzącym. Ten ostatni zatem, jako podmiot społecznie uwikłany, jest właściwą soczewką, przez którą badana wiedza może być socjologowi dostępna w sposób socjologiczny właśnie.
Historycznie pierwszym stadium wiedzy jest według Znanieckiego wiedza pragmatyczna lub techniczna, niezbędna każdemu członkowi społeczeństw prymitywnych w obcowaniu naturą i światem jego społecznym. Na określonym etapie rozwoju społeczeństw prymitywnych zostaje dostrzeżona niewystarczalność tej wiedzy, tj. fakt, iż nie gwarantuje ona sukcesu w praktyce gospodarczej i społecznej plemion. Powstała w ten sposób potrzeba, a raczej dostrzeżenie owej niewystarczalności, jest to bowiem istotna różnica, prowadzi do wyłonienia się specjalistów, których Znaniecki określa mianem technologów i mędrców, którzy dzięki swej systematycznej działalności są w stanie pokonać braki wiedzy dotychczasowej, ponieważ są w posiadaniu bardziej adekwatnych danych i bardziej sprawnych technik postępowania.
Następnie Znaniecki podejmuje badanie pojawiających się później instytucjonalnych form budowania, przechowywania i rozwijania wiedzy; posiłkuje się w tym miejscu terminami szkół sakralnych i świeckich. Wyróżnia również kilka typów ról społecznych, wypełnianych przez ludzi poświęcających się tworzeniu wiedzy; są nimi zatem odkrywcy prawdy, systematycy, przyczynkowy, bojownicy prawdy, eklektycy, historycy i krzewiciele wiedzy. Wyróżnione kategorie ról społecznych służą mu w dalszym ciągu do analiz innych typów wiedzy: moralnej, teologicznej, filozoficznej, naukowej, a także następstwa instytucjonalnych form ich organizacji oraz wzajemnych relacji i związków między nimi, a ściśle społecznymi zjawiskami wywołującymi tak zarysowana ewolucję form i treści poznania.
Obraz wiedzy, a w szczególności nauki, jaki wyłania się ze stron pism Znanieckiego, w konfrontacji ze stanem współczesnych dyskusji filozofów nauki, budzi silne odczucie trwałej aktualności jego propozycji, i to na wiele rozmaitych sposobów. Już bowiem w książce z 1940 roku, Społeczna rola uczonego[5], można znaleźć odpowiedniki tak popularnych do niedawna terminów jak „kontekst odkrycia”, „kontekst uzasadniania”[6], „potwierdzanie”, a nawet „prawdoupodobnienie”, „anomalie”, „paradygmat”, tak bowiem można rozumieć termin Znanieckiego „teoria społecznie unieruchomiona”, itd., które stanowią dorobek dyskusji metodologów działających w wielu wypadkach znacznie później niż Znaniecki.
Obok obrazu nauki zawartego w historyczno-socjologicznej perspektywie Znanieckiego, napotykamy także cały szereg zdań, z których można odczytać jego własną, aksjonormatywną koncepcję nauki. Wiedza dla Znanieckiego, autora Nauk o kulturze, jest niekończącym się procesem rozpoznawania świata; ideę tę można oddać za pomocą idei niekończących się poszukiwań, unended quest, co zbliża koncepcję Znanieckiego do krytycznego falsyfikacjonizmu Karla Poppera[7]. Zajmując się tymi zagadnieniami, które obecnie zwykło się zaliczać do kontekstu odkrycia, Znaniecki postuluje koncepcję ideałów lub wzorów wiedzy, bliską koncepcji głoszonej później przez Stefana Amsterdamskiego. Z pewnym zaskoczeniem znajdujemy w socjologicznych pismach Znanieckiego sformułowania, które ujmują naukę jako autonomiczny, realny, „nadludzki świat prawd względnych, nieskończony pod względem swego potencjalnego bogactwa…” i które nieuchronnie przywodzą na myśl teorię świata 3 Poppera. Tam zwłaszcza, gdzie Znaniecki ujawnia swe najgłębsze przekonania co do istoty nauki, jego poglądy zbliżają się do zmodyfikowanej przez Lakatosa propozycji Poppera; w podobnym duchu na przykład Znaniecki rozumie zasady następstwa teorii. Jest to szczególnie widoczne we fragmencie pracy, w której Znaniecki rozważa rolę specyficznej postaci, zwanej przezeń mianem eksploratora. Czytamy tam więc: „Prawd absolutnych, bezwarunkowo pewnych, w ogóle nie ma w żadnej dziedzinie przedmiotów poznania. Są tylko prawdy-hipotezy, których poznawcza ważność zależy od określonych warunków. Weryfikacja hipotezy nie oznacza, że każdy test zakończony powodzeniem przybliża do przekształcenia się w prawdę absolutną. Pozwala ona jedynie upewnić się co do zakresu ważności teorii, określić problemy, które ta teoria może rozwiązać. Z drugiej strony, kiedy podczas pojedynczego testu teoria doznaje porażki, nie dowodzi to jeszcze jej fałszywości. Świadczy to tylko, że osiągnęliśmy granicę jej ważności poznawczej, odkryliśmy problem, którego nie może rozwiązać, w związku z czym potrzebna jest nowa hipoteza, dająca brakujące rozwiązanie, czy to w połączeniu z pierwszą hipotezą, czy to zamiast niej. Doświadczenie nie może ostatecznie potwierdzić lub obalić żadnej prawdy naukowej, gdyż fakty używane do sprawdzenia hipotezy nie są pierwotnymi danymi doświadczenia, lecz danymi wybranymi, przetworzonymi i uporządkowanymi pod kątem naszych problemów”[8]. W innym miejscu podkreślał, że wiedza rozpatrywana z socjologicznego punktu widzenia, a więc jako system czynności twórczych nigdy nie jest i nie może być „prawdziwa”, gdyż zna ona tylko problemy ważniejsze lub mniej ważne dla tworzenia nowych hipotez, hipotezy płodniejsze lub mniej płodne dla stawiania nowych problemów. Wszelka pewność jest jej obca, gdyż żyje właśnie ciągłą niepewnością oczekiwaniu nowych odkryć i nowych ideałów teoretycznych.
Pomiędzy ideami tych dwóch myślicieli – choć, zważywszy na radykalną niechęć Poppera wobec socjologii wiedzy, może zabrzmieć to paradoksalnie – można odnajdywać liczne inne zbieżności, zresztą nie tylko w koncepcjach wiedzy. Znamiennym momentem zbieżności między tymi dwoma myślicielami jest zwłaszcza znane twierdzenie Poppera, że nie istnieje nic takiego, jak metoda tworzenia wiedzy naukowej. Jak bowiem pisał: „Nie istnieje nie takiego jak logiczna metoda wpadania na nowe pomysły lub logiczna rekonstrukcja tego procesu. Stanowisko moje mogę ująć mówiąc, że każde odkrycie kryje element racjonalny albo intuicję twórczą w sensie Bergsona”[9]. W innym miejscu zaś ujmował tę ideę w bardziej ogólny sposób: „Swoje wykłady na temat Metody Naukowej z reguły rozpoczynam informując moich studentów, że metoda naukowa nie istnieje. Dodaję, że mogą mi pod tym względem zaufać, ponieważ jestem, przynajmniej od pewnego czasu, jedynym w Zjednoczonym Królestwie profesorem od nieistniejącego przedmiotu”[10]. Znaniecki zaś, w kontekście swej próby zdefiniowania roli odkrywcy-eksploratora, pisał z kolei: „Nie istnieje ‘logika’ twórczej myśli; nie ma ustalonych zasad poszukiwania nowej wiedzy, porównywalnych z zasadami systematyzacji wiedzy gotowej. Książki z zakresu metodologii zawierają głównie techniczne reguły posługiwania się danymi – reguły obserwacji porównawczej, eksperymentowania i przeprowadzania obliczeń. Nie ma metody kształcenia, która pozwalałaby przyszłych eksploratorów przygotować do ich funkcji: nie potrafimy odpowiedzieć na pytanie, dlaczego i w jaki sposób niektóre jednostki, wykształcone w szkołach uczonych lub wyszkolone pod kierunkiem technologów, stają się oryginalnymi i niezależnymi eksploratorami w zakresie teorii”[11].
Choć więc Popper, epistemolog, kładł nacisk na to, że „bieg dziejów ludzkości uzależniony jest w znacznej mierze od rozwoju wiedzy ludzkiej”[12], a stanowisko Znanieckiego, socjologa, można streścić w zdaniu, że „rozwój ludzkiej wiedzy jest w znacznej mierze uzależniony od biegu dziejów ludzkości”, to wbrew tym, którzy chcieliby przeciwstawiać obie te idee, w szerszej perspektywie Znanieckiego uzupełniają się one w swoiście komplementarną, całościową wizję nauki.
Janusz Goćkowski zwrócił uwagę na jeszcze jeden element zbieżności między koncepcjami wiedzy Znanieckiego i Poppera. Jak pisze: „Nauka… zdaniem Floriana Znanieckiego powinna być układem otwartym i zachowującym swą tożsamość kulturową. Swoboda dyskusji i swoboda innowacji są, wedle Floriana Znanieckiego, nieodzowne do trwania i rozwoju nauki w tożsamości, czyli ciągłości gry o prawdę naukową przez zmianę oglądów i obrazów świata typu naukowego przez zmianę tego, co Popper nazywa ‘sytuacją problemową’. To wymaga zaś operacji, dyfuzji i polifonii zarazem. Ewolucja twórcza w nauce (Florian Znaniecki świadomie nawiązuje tu do jednego z kluczowych składników aparatury pojęciowej Henryka Bergsona) jest jedną z najważniejszych idei dotyczących charakteru dziejów nauki”[13].
Kładąc wszelako nacisk na pojęcie gry naukowej, które bez wątpienia łączy obu tych wielkich myślicieli XX stulecia, Goćkowski zwraca zarazem uwagę na fakt, który uzmysławia, że w perspektywie epistemologicznie zorientowanego Poppera pojęcie to spełnia funkcję dość odmienną niż u Znanieckiego, który jest nade wszystko socjologiem i socjologiem nauki, dla którego szczególnie ważki jest kontekst społeczno-instytucjonalny uprawiania nauki. Jak stwierdza, „Florian Znaniecki twardo stał na stanowisku, iż nauka jest przede wszystko grą kooperacyjną, w której zasadą konstytuującą jest ciągle odkrywanie i rozwiązywanie problemów ważnych dla spełniania funkcji epistemicznej w obrębie kręgów kompetencji merytorycznej. Nauka, tak pojmowana, uprawiana jest w wielości instytucji i asocjacji. Zawsze jednak, choć owe instytucje i asocjacje są (w przeważającej liczbie) składnikami narodowego życia kulturalnego, wartości poznawcze typu naukowego są nimi w ramach kręgów kompetencji merytorycznej, a nie w granicach określonych prawem międzynarodowym czy w obrębie ojczyzn ideologicznych[14].
Mimo tych niezaprzeczalnych zbieżności istnieją między nimi nieprzekraczalne różnice, uwidaczniające się właśnie w kontekście rozumienia roli i znaczenia reguł metodologicznych. W tej sprawie Znaniecki znacząco pisał: „Nawet w dziełach metodologicznych normatywna organizacja twórczości naukowej rzadko znajduje zrozumienie, gdyż refleksja naukowa stoi jeszcze pod przemożnym wpływem logiki. Spodziewać się należy, że nowoczesny postęp logiki formalnej (w którym logicy polscy tak znaczny biorą udział) pomoże jej się od tego wpływu uwolnić, gdyż z rosnącym uściśleniem logiki coraz oczywistszym się staje, że zasady jej nie mają nic wspólnego z normami metodycznymi badań naukowych”[15].
Jednakże koncepcja Znanieckiego nie uchroniła się przed pewnymi niekonsekwencjami i sprzecznościami, zarówno w próbie opisu społecznych determinant poznania, jak i w odróżnialnym od poprzedniego, własnym stanowisku co do charakteru nauki. Obok bezwzględnie genialnych domysłów i antycypacji, napotkać można stwierdzenia budzące wątpliwości. Pisząc na przykład o wyłanianiu się pierwszego stadium wiedzy technologów i mędrców, Znaniecki rozdziela pomiędzy nich przedmiot zainteresowania poznawczego na przyrodę i społeczeństwo, w czym można, jak sądzę, podejrzewać wsteczną ekstrapolację w prehistorię współczesnej autorowi sytuacji rozziewu między naukami i humanistyką, z powodu którego bardzo zresztą cierpiał i wielokrotnie dawał temu wyraz. Niejednokrotnie zaniedbuje własny podział, jakby pracując w oparciu o odruchowe pojmowanie nierozłączności tych typów wiedzy na ówczesnym etapie rozwoju.
Podobnie jego typologia wiedzy i wyznaczanie odpowiednich ról społecznych wydają się wskazywać na kategorie, które nie są całkiem rozłączne, wiele bowiem świadectw wskazuje, że wybitni twórcy wiedzy niezwykle często byli zarazem moralistami, teologami, filozofami i uczonymi. Trzeba w tym kontekście powiedzieć, że o wybitności współczesnych uczonych stanowi często to, że w budowie swoich teorii naukowych odwołują się do refleksji wykraczającej poza dziedzinę własnych naukowych zainteresowań, lub niekiedy sami oddają się filozofowaniu i wypowiadają doniosłe niekiedy sądy odnoszące się do zagadnień z innych obszarów wiedzy. Poszukując płaszczyzny spotkania tych rozmaitych dyscyplin i powiązanych ról przychodzi na myśl idea Jacoba Bronowskiego, który opowiadał się za specyficznie rozumianą idea jedności wiedzy. Parafrazując przekonanie Maxa Borna, że fizyka to filozofia, Bronowski powiadał więc, że „wszelka nauka jest filozofią”[16].
Praktyczna mądrość głosi, że ludzie pójdą dalej, jeśli się ich prowadzi, a nie popędza. Ta prawda z zakresu ludzkich zachowań społecznych odnosi się także do społeczności uczonych, czemu Znaniecki również dał wyraz w swoich pismach. Opisując swój własny stosunek i rolę wobec młodszych pracowników nauki stwierdzał, że głównym motywem kierującym jego postępowaniem w tym zakresie było przekonanie, że „o ile chcę pozyskać twórczych i samodzielnych współpracowników i następców w dziele budowania polskiej socjologii, muszę im pozostawić jak największą swobodę osobistego naukowego rozwoju, starać się nie być kierownikiem, lecz przodownikiem”[17]. Takie stanowisko nie może dziwić, ponieważ Znaniecki żywił głębokie przekonanie, któremu wielokrotnie dawał wyraz, ze „[t]wórczych czynności poznawczych nikogo się nie nauczy. Można tylko ułatwić uczniowi samorzutny ich rozwój przez zaproszenie go do udziału we własnej twórczości”[18].
We wcześniejszych pismach Znaniecki wypowiada często przekonania, że nauka jest (winna być) budowana w izolacji od sądów wartościujących, poza sferą aksjonormatywną, światopoglądową czy ideologiczną[19]. Później jednakże dostrzega złudność tego przekonania, co ujawnia się zwłaszcza w tekście Czy socjologowie powinni być także filozofami wartości?. Nie do końca jednak potrafił uwolnić się od tej trącającej o pozytywizm idei, która zresztą koliduje z jego własnymi spostrzeżeniami o wadze ideałów i wzorów wiedzy, zawartymi w socjologicznych analizach nauki. Wyżej przytoczone sformułowanie Bronowskiego nabiera głębszego znaczenia, gdy spostrzeżemy obecność wartości w każdej teorii naukowej. Fakt, iż w naukach humanistycznych, z uwagi na osobliwość ich przedmiotu, obecność wartości jest szczególna, a zarazem szczególnie widoczna, stanowi o tym, że Znanieckiego socjologia wiedzy nie uwalnia się od wymiaru filozoficznego, oraz że, jak inne teorie, pozostaje, pod pewnymi względami przynajmniej, budowlą tylko prowizoryczną. Mitem musi pozostać możliwość zbudowania socjologii wiedzy bez akceptacji pewnych metafizycznych i aksjonormatywnych założeń. Sam Znaniecki, napotykając ograniczenia efektywności metody socjologicznej w wyjaśnianiu rozwoju wiedzy, często wspomaga ją wkraczając na poziom epistemologii, logiki i psychologii poznania.
Warto także zwrócić uwagę na sposób, w jaki myśl Znanieckiego z zakresu socjologii wiedzy wiązała się bezpośrednio w jego socjologiczno-naukowej perspektywie z realiami sytuacji nauki polskiej. Odnosząc się do tego zagadnienia proroczo pisał: „Zaiste, w dzisiejszym czasie wiele zaryzykuje społeczeństwo, które śmiało poprze swobodą, wielką twórczość naukową, a przez to otworzy u siebie nieograniczone pole rozwoju dla wielkiej wynalazczości. Bo może ono się stać ośrodkiem rozpętanych potęg duchowych, które w ciągu kilku pokoleń zmiotą bez śladu to życie, jakie dziś znamy, i na jego miejsce wytworzą jakieś życie nowe, olbrzymie, lecz niedostępne nawet najbujniejszej naszej wyobraźni i zapewne niewspółmierne z żadnymi naszymi sprawdzianami wartości. Czy chcemy, aby społeczeństwo polskie stało się jednym takich ognisk? Jeżeli nie, tego postępujmy nadal, jak dotąd, w sprawach twórczości naukowej – tylko konsekwentniej. Nie tylko nie dawajmy uczonym-twórcom poparcia, ale nie tolerujmy twórczości – niszczmy ją w zarodku”[20].
Gorzkie refleksje Znanieckiego na ten temat przywodzą na myśl sytuację innego socjologa polskiego z tego okresu, mianowicie Ludwika Krzywickiego, który nie wyjechał za granicę jak to uczynił Znaniecki czy Bronisław Malinowski, lecz pozostał w kraju. Irena Krzywicka w następujący sposób wspominała swojego teścia i jego karierę naukową. „Talent naukowy Krzywickiego był bardzo wysokiej miary. Gdyby był uczonym w jakimś szczęśliwszym niż Polska kraju, imię jego z pewnością zyskałoby rozgłos światowy, a dorobek czysto naukowy byłby rewelacyjny. Tymczasem on z jednej strony oddał się na służbę ojczyźnie, z drugiej zaś musiał gonić za zarobkiem. Rozmienił w znacznej mierze swój talent na drobne, drukując mnóstwo artykułów, wykładając nie tylko na wyższych uczelniach, ale i w szkole średniej i na kompletach dla burżuazyjnych panienek”.
Utyskiwania Znanieckiego brzmią znajomo także w czasach współczesnych, które, mimo głębokiej transformacji kraju, nie przyczyniły się do zasadniczej zmiany stosunku władz do rodzimej wynalazczej myśli naukowej. Wychodząc z epoki realnego socjalizmu, Polska nie tylko nie posiadała zasobów, które mogłyby stać się podstawą do tworzenia kredytu napędzającego gospodarkę, ale także nie była miejscem sprzyjającym powstawaniu i wykorzystywaniu innowacyjnych idei, dających się przeobrażać w nowatorskie technologie, a więc w dobra materialne sprzedawalne w kraju i za granicą. Kolejne rządy polskie w systematyczny sposób lekceważyły, a nawet podrywały również innowacyjne zdolności społeczeństwa polskiego, nie sprzyjając rozwojowi rodzimej wynalazczości, teoretycznej i praktycznej. Jeżeli więc, za Josephem Schumpeterem, zdefiniujemy gospodarkę kapitalistyczną jako innowacje plus kredyt, to jesteśmy zmuszeni powiedzieć, że możliwości rozwoju Polski nie prezentują się szczególnie obiecująco. W ciągu minionych dwóch dekad polski kapitalizm rozwijał się więc głównie dzięki importowi gotowych wzorów produktów, będących dziełem obcej myśli naukowej i technicznej, oraz dzięki importowi kapitału, który wkraczał do Polski zachęcony taniością siły roboczej. Ogólnie rzecz biorąc, Polska stała się obszarem skolonizowanym przez importowany kapitał, który przywiózł ze sobą swoje własne innowacje, zatrudniając do ich wytwarzania polską tanią siłę roboczą.
Niezwykłe dzieło Znanieckiego zawdzięcza swą aktualną wartość swojej wielowymiarowości, a nade wszystko zapewne temu, iż zawiera mnóstwo cennych i trafnych spostrzeżeń, które choć nie ze wszystkim mogą pozyskać współcześnie akceptację, są bardzo inspirujące i zadziwiają aktualnością w odniesieniu do obecnej kryzysowej nauki polskiej. Bogactwo jego myśli naukoznawczej oczekuje zatem na dalsze interpretacje i nowe odczytania, albowiem socjologiczno-filozoficzna perspektywa wypracowana przez Floriana Znanieckiego nadal może wskazywać nowe drogi refleksji nad dynamiką ludzkiej wiedzy.



[1] Florian Znaniecki, Społeczne role uczonych, wybór, wstęp, przekład tekstów angielskich i redakcja naukowa Jerzy Szacki, Państwowe Wydawnictw Naukowe, Warszawa 1984.
[2] Janusz Goćkowski, Ludzie „systemu” i ludzie „problemu”. Wieczna wojna w teatrze życia naukowego, Wydawnictwo i Drukarnia Secesja, Kraków 2000, s. 35-36.
[3] Ibid. s. 17-18.
[4] Ibid., s. 288.
[5] Por. ibid., s. 281-478.
[6] W tej sprawie por. ibid., s. 213-214, gdzie Znaniecki wprowadza rozróżnienie między nauką jako „powiązanym systemem ustalonych prawd”, a nauką rozumianą jako „system czynności poznawczych”; por. także Goćkowski, Ludzie „systemu” i ludzie „problemu”op. cit. s. 30-32.
[7] Por. Karl R. Popper, Nieustanne poszukiwania. Autobiografia intelektualna, przekł. Adam Chmielewski, Znak, Krakw 1997.
[8] Por. Florian Znaniecki, Eksplorator jako twórca nowej wiedzy, w: Społeczne role uczonych, op. cit., s. 466.
[9] Karl R. Popper, Logika odkrycia naukowego, przekł. Urszula Niklas, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, Warszawa 1977, s. 33.
[10] Karl Popper, On the Non-Existence of Scientific Method, w: Realism and the Aim of Science. Postscript to the Logic of Scientific Discovery, red. William W. Bartley III, Hutchinson, London 1983, s. 5.
[11] Florian Znaniecki, Społeczna rola uczonego, w: Społeczne role uczonych, op. cit., s. 448.
[12] Karl R. Popper, The Poverty of Historicism, Routledge & Kegan Paul, London 1960, s. v.
[13] Janusz Goćkowski, Ludzie „systemu” i ludzie „problemu”op. cit. s. 45.
[14] Ibid. s. 154.
[15] Ibid., s. 249.
[16] Por. Jacob Bronowski, A Sense of the Future, Essays in Natural Philosophy, The MIT Press, Boston 1978; por. także, Adam Chmielewski, Bronowski – filozofia naturalna, w: “Odra”, 6, Wrocław 1985, ss. 102-103.
[17] Ibid., s. 196.
[18] Ibid. s. 251.
[19] Por. np. esej z 1939 roku pt. Stan obecny technologii społecznej, w: Znaniecki, Społeczne role uczonychop. cit., ss. 262-278.
[20] Ibid., s. 259.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Hayek, prawo i polityka

Politics and Recognition. Towards a New Political Aesthetics

Kościół katolicki wobec nowoczesności