Renesans idei równości



Rozważania zawarte w najnowszej książce Michała Kozłowskiego toczą się wokół jednego z centralnych pojęć filozofii społecznej i politycznej, mianowicie pojęcia równości[1]. Autor rozpoczyna swoją narrację od przytoczenia licznych przykładów renesansu ideału równości, wymieniając odkrycia i twierdzenia z zakresu socjologii i psychologii społecznej oraz tezy ekonomiczne, w tym Thomasa Piketty’ego[2]. Przytacza także ilustracje polityk równości na przyjętych w formie dyrektyw przez Komisję Europejską, a także inne urządzenia, w tym praktyki korporacyjne oraz kodeksy regulujące życie moralne i intymne, których celem jest zakaz różnych form dyskryminacji i wykluczenia. Wskazuje zarazem, iż równość zaczęła być postrzegana jako nieodłączny pakiet[3] modernizacji kapitalistycznej, który nie tylko nie jest sprzeczny z duchem kapitalizmu, lecz mu sprzyja. Innymi słowy, równość, w jej rozmaitych postaciach i sferach, okazuje się dobra dla kapitalizmu. Ta mozaika łącznie układa się proces, który można określić mianem częściowej detoksykacji idei równości, jeszcze niedawno postrzeganej jako idea toksyczna dla stosunków społecznych.
Zamysł książki polega na problematyzacji idei równości, tj. problematyzacji w sensie utrwalonym w pismach Michela Foucaulta. Procedura ta polega na wprowadzeniu tej kategorii do „gry prawdy i fałszu”[4]. Celem tego zabiegu nie jest zdefiniowanie pojęcia równości, lecz ukazanie rozmaitych sensów równości oraz odmiennych sposobów jej wytwarzania w jej rozmaitych postaciach i w różnych obszarach życia społecznego. Celowi, który został przez autora zdefiniowany w ten właśnie sposób, nie przysłużyłoby się naturalnie przyjęcie stanowiska esencjalistycznego, które nakazywałoby przyjęcie założenia o istnieniu „istoty” równości oraz narzucałoby autorowi dezyderat jej odkrycia czy wyrażenia. Odrzucając więc esencjalizm w rozumieniu równości, autor wzbrania się również przed wyborem łatwej „binarnej” drogi w docieraniu do prawy i fałszu o równości, która zadowala się docieraniem do sensu pojęcia równości za pomocą przeciwstawienia jej nierówności[5]. Należy dodać, że jakkolwiek autor niejednokrotnie odnosi się do dialektyki równości i nierówności, to nie poprzestaje na jej ukazaniu. Jakkolwiek linia argumentacji jest mocno osadzona w historii wydarzeń społecznych, politycznych i w historii myśli politycznej, to praca ma więc raczej charakter analityczny aniżeli historyczny, albowiem, choć autor czerpie ilustracje do swoich analiz z licznych przykładów historycznych, to nie pisze tego, co sam określa mianem genealogii czy historiozofii równości. W swoich analizach sięga raczej do rozmaitych wydarzeń, które skutkowały wytworzeniem praktyk równości. Lecz i tu zastrzega się, iż nie chodzi mu o „wydarzenie” w sensie zdefiniowanym przez Alaina Badiou, według którego évènement miałoby się wymykać determinacjom historycznym, a zarazem inicjowałoby nowe epoki i procesy historii. Pod tym względem przyjmuje stanowisko Spinozy, który rozpatruje i rozwiązuje problem determinizmu z perspektywy relacji wewnętrznych. Ponieważ pojęcie równości ma charakter polityczny, autor odnosi się krótko do dość radykalnego w swojej prostocie stanowiska Jacquesa Rancière’a, który buduje swoją egalitarną estetykę polityczną w oparciu o pojęcie (nierównego) dzielenia tego, co postrzegalne, zaś politykę rozumie jako proces i sferę rozbijania wytwarzanego porządku nierówności, przypisując tym samym kategorii równości rolę definicyjną dla polityki. Pozytywne inspiracje natomiast obejmują zaczerpnięte od Pierre’a Bourdieu kategorie kapitałów, ich społecznego wytwarzania i odtwarzania, transmisji oraz wymienialności. Wiodącą rolę w jego analizach odgrywają pojęcia („cztery figury”), tj. (i) wykluczającego uniwersalizmu, (ii) rządzenia równością, (iii) równości przez ustanowienie oraz (iv) sprawczości zdominowanych. Kategoriom tym są poświęcone poszczególne rozdziały jego książki.
Analizę form i procesów wytwarzania stosunków równości autor rozpoczyna od jej rozumienia w okresie starożytności greckiej i rzymskiej. Rozdział kolejny opisuje postacie „rządzenia równością”, w tym to obciążone sprzecznością performatywną pojęcie, które zakładając równość jako cel, posługuje się nierównością w celu jego osiągnięcia. Analizowane w tym rozdziale przejawy rządzenia równością czerpie głównie z epoki Oświecenia; najważniejszą ilustracją dla tego problemu jest przypadek buntu niewolników na Haiti, którzy potraktowawszy z pełną powagą hasła rewolucji francuskiej, odrzucili kondycję poddaństwa. Kolejny rozdział dotyczy istotnej cechy ideologii uniwersalistycznych, mianowicie faktu, iż są one oparte na pewnych wykluczeniach, nadających sens samym ideom uniwersalizmu, który głoszą. W dalszym ciągu wskazuje na często popełniane przeoczenie, polegające na tym, że grupy społeczne, które są w danym społeczeństwie zdominowane, uciśnione, wyzyskiwane i wykluczone, i które wskutek tego nie są postrzegane jako część tego społeczeństwa, stanowią w istocie jego fundament i oparcie, bez którego społeczeństwo to nie mogłoby istnieć i funkcjonować. Rozdział ostatni to zbiór analitycznych studiów przypadków ustanawiania stosunków równości za pomocą interwencji konkretnych pojedynczych osób w różnych społeczeństwach, warunkach politycznych i odmiennych epokach historycznych.
Niewątpliwym atutem książki Kozłowskiego jest wykazanie, że wyjątkowo trudne w definiowaniu pojęcie równości może uzyskać klarowność dzięki analizie przypadków ustanawiania stosunków egalitarnych, ich urządzania i zarządzania nimi oraz konsekwencji tych procesów. Za najcenniejsze uznaję w niej to, że poddał problematyzowaniu pojęcie równości w sposób kwestionujący powszechnie akceptowane jej rozumienie. Stało się to możliwe dzięki wypracowaniu przezeń indywidualnej metody badania, która pozwoliła mu na mówienie o równości rzeczy niebanalnych. Metoda ta w jej zastosowaniu do problemu równości, przyniosła bardzo ciekawy wynik. Polega on głównie na wskazaniu, jak można rozumieć pojęcie równości, wykraczając poza tradycyjne jej przeciwstawienie temu, co z nią sprzeczne i przeciwne, tj. nierówności. Autor przekonująco uzmysławia, że w tym tradycyjnie skonstruowanym dyskursie równości nie da się owocnie zrozumieć.
W stosunku to jego ważkiej pracy mam kilka zastrzeżeń merytorycznych różnej wagi. Są to zastrzeżenia dotyczące zarówno sposobu realizacji zamysłu teoretycznego, samego zamysłu, a także, a fortiori, metody, która pokierowała autorem w kompozycji jego książki.
Po pierwsze, autor dostrzega to, co można określić mianem re-legitymizacji pojęcia równości na gruncie neoliberalizmu. Słusznie twierdzi, że zwolennicy tej doktryny obecnie bez większych zahamowań uznają wartość równości, redukując ją wszelako wyłącznie do pojęcia równości szans przy wkraczaniu do rynkowej gry. Trafnie wskazuje, że w wielu krajach idea równości uzyskała prawomocność także w sferze moralnej i intymnej. Moim zdaniem jednak, mimo rozmaitych negatywnych zjawisk w polityce lokalnej i globalnej, w tym despotyzacji sposobów uprawiania polityki, także na płaszczyźnie lokalnej, można wskazać sygnały świadczące o tym, iż widmo równości zatacza również kręgi szersze, a jej detoksykacja sięga głębiej. Pożywką dla odnowy tego ideału stał się bowiem globalny kryzys gospodarczy, zainicjowany przez kryzys finansowy w USA w 2008 roku. Proces ten przyniósł szereg nieoczekiwanych skutków na płaszczyźnie politycznej o znaczeniu zarówno symbolicznym, jak i praktycznym. Jednym z nich jest wybór Jeremy’ego Corbyna na przywódcę brytyjskiej Partii Pracy, początkowo uznawany za nieprawdopodobny i niemożliwy, innym zaś jest znaczna popularność Bernie Sandersa, ubiegającego się nominację Partii Demokratycznej na kandydata prezydenta USA. Kolejne przykłady detoksykacji nierówności w praktyce politycznej to nowy styl myślenia i działania politycznego w Kanadzie, reprezentowany przez Justine’a Trudeau czy powstanie ruchu „Democracy in Europe Movement 2025”, zainicjowanego przez Yanisa Varoufakisa. Nawet ruchy populistyczne, zwłaszcza w Europie, można traktować jako przejaw powrotu idei egalitarnych. Fakt, że towarzyszy im często zjawisko ksenofobii i wykluczenia, nie jest z tym sprzeczny, a w istocie można powiedzieć, iż stanowi ilustrację dla dialektyki konstytuowania równości, pozostającą w zgodzie z twierdzeniami samego autora.
W rozdziale poświęconym epoce starożytności, autor nie znalazł miejsca dla rozważań na temat filozofii sofistów. Potencjał egalitaryzmu w tym niejednorodnym nurcie intelektualnym, intensywnie rozwijającym się zwłaszcza w Atenach, zawiera się przede wszystkim w ideach Protagorasa (w mniejszym stopniu Gorgiasza). Idee Protagorasa, u którego można znaleźć coś, co określiłbym mianem „egalitaryzmu epistemologicznego” (to inna nazwa na stanowisko głoszącego izostenię, tj. równosilność sądów). Stanowisko to wywodziło się z samoświadomego odrzucenia skrajnego racjonalizmu i przyjęcia radykalnego sensualizmu. Doprowadziło ono niektórych spośród sofistów do egalitaryzmu moralnego i politycznego. Ich idee inspirowały liczne późniejsze szkoły i pojedynczych myślicieli. Inspiracja ta miała, naturalnie, rozmaity charakter. Była zdecydowanie negatywna w przypadku Sokratesa, Platona i Arystotelesa, ale zdecydowanie pozytywna m.in. w odniesieniu do szkoły cyników, założonej przez Antystenesa, której autor poświęca najwięcej uwagi. Słusznie Kozłowski podkreśla, iż Diogenes po przybyciu do Aten z nieustępliwością i konsekwencją oddawał się praktyce wykazywania marności wszelkich rzeczy społecznie uznawanych za dobra. Ta filozoficzno-praktyczna procedura (παραχάραξη, tj. dzieło fałszowania lub wykazywania nieautentyczności, była swoistą kontynuacją fałszowania monety, czym zajmował się Diogenes wraz ojcem w Synopie, za co został ukarany wygnaniem z rodzimego miasta) rychło nadała jego naturalistycznemu egalitaryzmowi postać tak radykalną, że aż niemożliwą do akceptacji. Lekcją, jaką miał do przekazania Diogenes, było w istocie trafne przekonanie, iż wszelkie dobra ludzkie są przez ludzi – społecznie – wytwarzane i w tym sensie nienaturalne, lecz nie potrafił on zaakceptować tego, iż ukonstytuowana w ten sposób nienaturalna ich wartość nie jest wartością złudną, zwodniczą, a stąd zasługującą na odrzucenie.
W innym miejscu autor zauważa, iż filozofia polityczna Hobbesa nie kojarzy się spontanicznie z ideą równości. To stwierdzenie uważam za na tyle pochopne i nieadekwatne, że wręcz niestosowne. Albowiem standardowym elementem wykładu filozofii Hobbesa jest to, że w konstruowaniu idei stanu natury wprost on zakłada, iż jednostki ludzkie znajdujące się w tym przedspołecznym stanie są sobie równe i to właśnie z racji ich równości dochodzi do wniosku, iż stabilny porządek społeczny nie może być przez nich samodzielnie ukonstytuowany. Innymi słowy, założenie o równości stanowi wręcz sine qua non jego despotycznej i absolutystycznej koncepcji władzy politycznej[6].
To nie jest kwestia bagatelna. Równość bowiem odgrywa analogiczną rolę w licznych innych koncepcjach liberalnych. Na przykład współczesny kontraktualista, John Rawls, konstruując własną koncepcję umowy społecznej, także zakłada równość jednostek negocjujących kształt państwa. W jego kontrfaktycznym eksperymencie normatywnym efekt równości jest uzyskiwany za pomocą wprowadzenia idei zasłony niewiedzy, za którą, w sytuacji wyjściowej, mają być usytuowane jednostki. Ponadto obszerna argumentacja Rawlsa w jego teorii sprawiedliwości jest poświęcona uzasadnieniu zasad sprawiedliwości jako bezstronności, które mają na celu moderowanie nierówności wytwarzanych w ramach ukonstytuowanej liberalnej wspólnoty politycznej, ponownie właśnie w imię równości.  Należy przyznać, iż Kozłowski w zakończeniu swojej książki[7] wskazuje, iż jego rezygnacja z rozważenia związku równości i sprawiedliwości była świadomą decyzją.
Historycznie rzecz biorąc ta kwestia jednak jest poważniejsza, niżby się zdawało na podstawie tych dwóch ważnych, lecz ostatecznie oczywistych odniesień. Zagadnienie to bowiem ma bardzo poważny związek z jedną z „figur”, które autor uczynił przedmiotem swoich rozważań, mianowicie problematyką wykluczającego uniwersalizmu egalitarnego. Można więc powiedzieć, iż autor, prezentując swoje rozważania w jednym, dość krótkim rozdziale na ten temat[8] otwiera drzwi szeroko otwarte od dawna. W rozdziale tym autor słusznie sięgnął do Adama Smitha i Karola Marksa, a także Foucaulta i Bourdieu. Jednakże fakt, iż problematyka uniwersalnie proklamowanej równości (bardzo rozmaicie rozumianej, tj. w sposób metafizyczno-antropologiczny, teologiczny, prawno-naturalny, polityczny czy moralny), jest z reguły wbudowywana w koncepcje, które ostatecznie okazują się służyć usprawiedliwianiu, uzasadnianiu i sankcjonowaniu nierówności, jest znakomicie rozpoznana jako obecna w pismach angielskich myślicieli politycznych od XVII stulecia po wiek XIX. Dogłębne rozważania na ten temat snuł przede wszystkim John Locke, ale nie tylko on. Kwestię uznania równości i jednoczesnej akceptacji skrajnych nierówności oraz wynikającego stąd społecznego poddaństwa rozważali nade wszystko słynni „równacze” (Levellers) w debatach toczących się w 1947 roku w Putney. Doniosłość tych debat dla całej późniejszej filozofii społecznej i politycznej uznają nawet konserwatywni myśliciele i historycy. Wątek równości stanowi ważny element dzieła Jamesa Harringtona, autora quasi-utopijnej, a swego czasu wpływowej książki Oceana (1656), a także Edmunda Burke’a oraz wielu myślicieli reprezentujących nurt utylitarny, w tym Jeremy Benthama i Jamesa Milla, przy czym każdy z nich, przyjmując równość z punkt wyjścia, ostatecznie przyjmuje rozwiązania polityczne, wymazujące potencjał tego ich egalitarnego aksjomatu. Wątki owej „wykluczającej uniwersalnej równości” tropił swego czasu kanadyjski myśliciel C. B. Macpherson, krytyczny wobec całej tradycji liberalnej, którą konceptualizował jako ideologię „posesywnego indywidualizmu” i wskazywał na te same dylematy oraz inne dylematy i paradoksy równości[9], o których w swojej książce pisze Kozłowski.
Wymienieni myśliciele w większości reprezentują, naturalnie, nurt sytuujący się poza obszarem zainteresowania tzw. „French theory”, która jest bliska Kozłowskiemu, jednakże problematyka ta nie jest obca również autorom francuskim. Spośród nich wymienić wypada i należy przede wszystkim Etienne’a Balibara, którego dociekania od kilku dekad skupiają się na dążeniu do rozwikłania sensu pojęcia égaliberté. Pojęcie to w jego interpretacji wyraża nieuchronny i konstytutywny związek wolności i równości. Zarazem pokazuje on, że w realnej praktyce politycznej oba człony wchodzące w jego skład funkcjonują w sposób aporetyczny i antytetyczny. Jak zauważa inny myśliciel, znajdujący się pod znacznym wpływem francuskiego sposobu uprawiania filozofii, Slavoj Žižek, égaliberté jest imperatywem, który domaga się uniwersalnego uznania wolności i równości dla każdego, ale jednocześnie, wskutek samej swej natury i treści, zaburza i podważa każdy porządek społeczny. Stąd na płaszczyźnie polityki realnej konflikt między dwoma członami pojęć, które nawzajem konstytuują swój sens, okazuje się nieuchronny.
Innymi słowy, na gruncie filozofii powstającej pod wpływem „teorii francuskiej” znajdujemy konkluzje dotyczące pojęcia równości, które są analogiczne do wniosków formułowanych w kręgu myśli anglosaskiej. Wskazując te przykłady pragnę zwrócić uwagę, iż wiodący problem książki Kozłowskiego był analizowany przez bardzo liczną gromadę współczesnych myślicieli, którzy jednak nie towarzyszą jego rozważaniom. Najważniejszym nieobecnym w jego książce jest jednak Amartya Sen, autor słynnej książki Inequality Reexamined (1992), zawierającej słynny esej Equality of What?[10]. W książce tej Sen głosi, że żądanie równości w kategoriach jednej zmiennej implikuje, że dana teoria może być nieegalitarna pod względem innej zmiennej, ponieważ całkiem możliwe, że te dwie perspektywy wchodzą w konflikt. Pominięcie dociekań Sena odczuwam jako ważkie, albowiem Kozłowski argumentuje rzecz analogicznych wniosków, aczkolwiek za pomocą odmiennych metod i w odmiennej poetyce.
W swojej analizie przypadków ustanawiania równości w Indiach autor nie sięgnął do bardzo interesujących esejów filozoficzno-politycznych na temat problemów politycznych tego kraju, także dotyczących kwestii równości autorstwa Marthy C. Nussbaum[11]. To jedna z nielicznych szeroko dostępnych perspektyw filozoficznych na ten temat; rozważania tej autorki zawarte w tej książce zasługują na uwzględnienie, ponieważ poświęca ona bardzo wiele uwagi zagadnieniu równości w kulturze, systemie prawnym i politycznym Indii, jak również wiele miejsca poświęca samej postaci Bhimrao Ramji Ambedkara, który u Kozłowskiego stanowi jeden z przykładów postaci dokonującej ustanowienia równości.
Wzmianka o tej autorce skłania mnie także do przywołania kwestii kosmopolityzmu jako nieodłącznie związanej z problemem równości rozumianej w radykalny, naturalistyczny sposób. Jako autorka egalitarnej koncepcji sprawiedliwości, opartej na koncepcji zdolności, alternatywnej wobec koncepcji Rawlsa, Nussbaum poświęciła sporo uwagi teoretycznemu statusowi kosmopolityzmu. Zagadnienie to wiąże się z tematyką I rozdziału książki Kozłowskiego, w której sporo miejsca poświęcił cynikom, w tym Diogenesowi. Uczyniwszy to jednak, nie wzmiankował kwestii kosmopolityzmu, tj. doktryny bezpośrednio wynikającej z idei równości w jej radykalnej cynickiej, naturalistycznej interpretacji, mimo tego, że jest ona nie tylko konsekwencją radykalnego egalitaryzmu, ale także prowokuje radykalną krytykę ze strony przeciwników idei równości. Np. analiza pojęcia obywatelstwa funkcjonującego u niektórych XVII i XVIII-wiecznych teoretyków anglojęzycznych, teoretycznie przysługującego w równy sposób wszystkim ludziom, okazuje się prowadzić do wniosku, iż nie przysługuje ono ludziom nieposiadającym własności, a wskutek tego „niezakorzenionym” we wspólnocie politycznej. Innymi słowy, kwestia równości wiąże się nie tylko z pojęciem sprawiedliwości i wolności, ale także własności. Kozłowski analizuje kwestię związków równości i własności w kontekście „figury” sprawczości zdominowanych, koncentrując się jednak głównie na zagadnieniu samoświadomości zdominowanych i problemów „wnoszenia” tej samoświadomości do klasy zdominowanej. Kozłowski zastrzega się z emfazą, iż świadomie rezygnuje z analizowania związków i dialektyki pojęcia równości z innymi kluczowymi pojęciami filozofii polityki. Decyzja ta przyniosła skutek w postaci zawężenia jego dociekań. Mimo powyższych zastrzeżeń, zaprojektowana przez Kozłowskiego perspektywa pozwala zrozumieć złożoność kwestii ukrywających się za kategorią równości i znakomicie służy wyzbywaniu się uproszczeń, charakterystycznych dla niektórych zwolenników egalitarnych ideologii. Podjąwszy temat równości, Kozłowski istotnie przyczynił się do przywrócenia właściwego miejsca tej idei we współczesnym dyskursie filozoficznym, a zarazem wskazał, jak myśleć o równości bez powtarzania dotychczasowych błędów tradycji egalitarnej.
Adam Chmielewski



[1] Michał Kozłowski, Znaki równości. O społecznym konstruowaniu stosunków egalitarnych, Wydawnictwo Naukowe Scholar, 2016, ss. 239.
[2] Por. m.in. Thomas Piketty, Capital in the 21st Century, Harvard University Press, Cambridge, Mass, London, England 2014. Ze względu na datę publikacji autor nie mógł wspomnieć o innej ważnej książce na temat równości, tj. pracy Anthony B. Atkinsona, Inequality.What Can Be Done?, Harvard University Press, Cambridge, Mass, London, England  2015.
[3] Ibid., s. 15.
[4] Ibid., s. 17.
[5] Ibid., s. 22.
[6] Por. na ten temat np. Johna Watkinsa tekst pt. Niedoskonała racjonalność w: tenże, Wyjaśnianie historii, przekł. Adam Chmielewski, Wydawnictwo Uniwersytetu Wrocławskiego, Wrocław 2002.
[7] Znaki równości, s. 222.
[8] „Wykluczający uniwersalizm”, ibid., ss. 104-128.
[9] Na ten temat por książkę Mariusza Turowskiego, C. B. Macpherson: „indywidualizm posiadaczy a dylematy współczesnej ontologii politycznej Wydawnictwo Uniwersytetu Wrocławskiego, Wrocław 2014.
[10] Amartya Sen, Inequality Reexamined, Oxford University Press, Oxford 1992.
[11] Martha C. Nussbaum, The Clash Within, Harvard University Press, Cambridge, Massachusetts, 2007.

Komentarze

  1. Uwagi o książce Michała Kozłowskiego,"Znaki równości. O społecznym konstruowaniu stosunków egalitarnych", Wydawnictwo Naukowe Scholar, 2016, ss. 239.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Hayek, prawo i polityka

Politics and Recognition. Towards a New Political Aesthetics

Kościół katolicki wobec nowoczesności